środa, 31 października 2012

Jesienna deprecha?

źródło
    Jest już dość późno, normalnie powinnam już smacznie spać, zwłaszcza, że Mały jakoś ostatnimi nocy jakieś niespokojne ma sny, więc ja razem z nim. A do tego wstaję wcześnie i nie drzemię popołudniami. Cały dzień chodzę półprzytomna. I tak od kilku dni. Powinnam więc paść jak kawka wieczorem. Ale nie - oczy mam jak przysłowiowe pięć złotych i nie ma mowy o spaniu. Bezsenność się kłania. Apetyt? Żarty. Zawsze (to znaczy odkąd się nauczyłam) lubiłam gotować - zwłaszcza jak komuś smakowało. Teraz - nie chce mi się. Ale "niechemisizm" to betka. Zapachu niektórych ciepłych potraw po prostu nie toleruje mój przewód pokarmowy (o smaku nie mówiąc). Niewiele rzeczy ostatnio sprawia mi przyjemność. Tak, mogłabym wziąć książkę, czy ołówki i blok w ramach ulepszania samopoczucia, ale te zajęcia pochłaniają dużo czasu. A tu sterta prania do prasowania czeka, tam pozmywać naczynia i podłogę umyć nawet dwa razy dziennie (bo Bubuś froteruje podłogę jak mały samochodzik, ale o tym w następnej notce), tam jeszcze co innego i przecież samo się nie zrobi. A jak zafunduję sobie przyjemności, a obowiązki będą czekać będę miała wyrzuty sumienia i polepszanie samopoczucia szlag trafi. Mogłabym poprosić Misiaka, ale on i tak mi już dużo pomaga. I do tego ból brzucha...Wiem! To nie jest jesienna deprecha, tylko pierwsza od ponad półtora roku  menstruacja. Miejmy nadzieję.
A tak trochę w innym klimacie. Będziemy testować produkty MAM, to nasza pierwsza przygoda z testowaniem i zobaczymy, czy ostatnia.

sobota, 27 października 2012

Cesarskie cięcie vs. poród siłami natury.

źródło
    Kubuniek urodził się przez cesarskie cięcie, ale nie było to cięcie na żądanie. Mimo, że bałam się bólu i całego porodu, rany krocza i martwiłam się o współżycie po porodzie siłami natury, cesarskie cięcie na życzenie nie wchodziło w grę. Dlaczego? Odpowiedź jest zdumiewająco prosta. Wieżę, że poród siłami natury jest - jak sama nazwa wskazuje, naturalny, więc jest również w moim przekonaniu lepszy (jak wszystko co naturalne). Wiele współczesnych przyszłych mam decyduje się na cesarskie cięcie na życzenie głównie w obawie przed bólem, ale...
Z autopsji wiem, że bólu akurat po porodzie się nie pamięta. Kobieca anatomia jest przystosowana do ciąży i porodu. I tak podczas tego (jakże ważnego wydarzenia) wspierają nas hormony, dzięki którym - mimo wszystko, czujemy się szczęśliwe. Zmęczone i obolałe, ale jednak szczęśliwe. Jak po dobrym wysiłku, tylko bardziej. Dodatkowo podczas akcji porodowej siłami natury wydzielany jest hormon, który powoduje, że rodząca czuje się jak na haju ;) Zaciekawione? Więcej o hormonach wydzielanych podczas porodu TU. Ponadto obecnie, by poród siłami natury był przyjazny zarówno dla mamy, jak i dla dziecka opracowano szereg metod łagodzenia bólu, o których możemy przeczytać w internecie, ale również nauczyć się o nich w szkole rodzenia.Tak wiem, ja sobie mogę pisać bo mam to już za sobą, a jak się kobieta boi (i nic w tym złego), to historie i fakty o hormonach nijak jej nie uspokoją, ale....
Zawsze można zafundować sobie znieczulenie, oczywiście po konsultacji z lekarzem i rozważeniu wszystkich za i przeciw.
W opinii zdecydowanej większości specjalistów i lekarzy usłyszymy, że poród siłami natury niesie o wiele więcej korzyści, od tego przeprowadzonego poprzez cesarskie cięcie. Dowiemy się między innymi, że podróż przez kanał rodny zmniejsza szok dziecka, stanowi dla maleństwa ćwiczenie, a także powoduje stopniowe wydobywanie się płynów z płuc, przygotowując je do samodzielnego oddychania. Czego nie można zapewnić przy porodzie poprzez cesarskie cięcie. Inna zaletą, która może okazać się ważna dla przyszłych mam, a której nie da się zapewnić przy cc jest udział i obecność partnera podczas porodu. Można tak wymieniać i wymieniać. Każda mama będzie miała inne priorytety. Dla mnie najważniejszą zaletą porodu siłami natury, był kontakt z dzieckiem. I z tą myślą przyjechałam do szpitala i choć trudno w to uwierzyć - z każdym skurczem byłam szczęśliwsza, bo przybliżały mnie one do upragnionego momentu. Bardzo chciałam być pierwszą osobą, do której przytuli się mój syn i żeby mężuś był przy tej chwili. Wyobrażenie tych pierwszych dwóch godzin po porodzie, które miały być tylko dla nas dodawały mi siły i determinacji, ale...
Kiedy pod koniec akcji porodowej, kiedy już miałam urodzić malutkiego Kubusia (ponoć już było widać główkę) okazało się, że trzeba ciąć poczułam się oszukana i okradziona z tych chwil, które miały być najpiękniejsze. Na stole operacyjnym już nie byłam tak szczęśliwa, jak na porodowym. Nie czułam nic, w tym swojego dziecka. Za to czułam... się jak patroszona świnia. To tyle o porodzie. Ale...
Jest jeszcze połóg. Po porodzie siłami natury już po dwóch godzinach można stanąć na własne nogi. Po tygodniu większość matek (poza ewentualną raną krocza) zapomina, że rodziły, podczas gdy czas potrzebny, żeby dojść do siebie po cięciu cesarskim to sześć tygodni. Ale skutki tej operacji można odczuwać  wiele lat. Do tego dochodzi drętwienie brzucha. No i blizna, którą można odczuć przy każdym kichnięciu, napadu śmiechu, czy choćby próby wstania z łóżka. Ale...
Wybór należy do pacjentki. Jeżeli macie ochotę dowiedzieć się więcej o porodzie i o tym, jak sprawić żeby odbył się on po ludzku zachęcam do zapoznania się ze stroną Fundacji Rodzić Po Ludzku.

czwartek, 25 października 2012

Gdy mamusię boli głowa.

źródło
    Pamiętacie jak pisałam o moich napadach migreny <klik>? No właśnie trafił mnie taki silny we wtorek, akurat jak Misiak szedł do pracy na od południową zmianę.  A ja zostałam sama z dzieckiem i migreną. Już widziałam oczami wyobraźni jak ten koszmar się potoczy - dziecko będzie płakać, bo głodne, bo trzeba przewinąć, bo trzeba się pobawić, a ja będę umierała z bólu. No ale cóż, każdy ból kiedyś przechodzi, a Misiak też w końcu wróci z pracy.  Z zimnym okładem (najlepszy przyjaciel podczas migreny) na czole i karku zmusiłam się żeby zrobić Małemu flachę. Położyłam się z nim do łóżka, dałam flachę i zasnęliśmy. Kubuniek obudził się po drzemce, ja się przebudziłam, ale starałam się nie otwierać oczu za często - odpoczywałam dalej. A mój kochany synuś zamiast domagać się zabawy, oglądał cienie, gadał cichutko do ściany i po chwili przytulić się do mamusi i zasnął. Spaliśmy tak prawie do powrotu Misiaka z pracy. I jakoś nie było tak strasznie jak myślałam, a zachowanie naszego synka zdumiało mnie bardzo pozytywnie.
Mężuś też się spisał. Zrobił żonce gorącą herbatkę i bułeczkę. Wyciągnął na zimny balkon, na powietrze. A przede wszystkim wrócił nieco wcześniej do domku;)

wtorek, 23 października 2012

Jedzonko niemowlaka.

źródło: internet
    Kubuniek bardzo lubi próbować nowych smaków i konsystencji. Dotąd jadł dania ze słoiczków i jabłuszko przetarte, marchewkę ugotowaną na parze czy też ziemniaczka. Ale w związku z tym, że dieta małego smyka rozszerza się coraz bardziej pomyślałam, że będę gotować mu domowe obiadki i deserki. Ale przygotowanie odpowiednio zbilansowanego i zdrowego posiłku dla niemowlaka wcale nie jest taką łatwą sprawą.
Poszukałam, poczytałam w internecie i znalazłam stronę z przepisami dla niemowlaków klik. Ale jedna strona to za mało. Poza tym kiedyś w gazecie czytałam o metodzie karmienia BLW i chciałam coś więcej na ten temat wiedzieć.
Może znacie jakieś fajne strony, albo artykuły na ten temat, a najlepiej bloga :D Liczę na waszą pomoc ;)

środa, 17 października 2012

Bubuś padł.

Bubuś uwielbia bawić się na brzuszku, ćwiczy pełzanie i próbuje unieść tyłek do pozycji na czworaka. Potrafi spędzać wiele czasu na macie na podłodze, ale ostatnio trochę przesadził. Bawił się, bawił, aż zasnął  :D

piątek, 12 października 2012

O siedzeniu i wafelku.

A na  foteliku taka pozycja jest najlepsza, bo można "zjeść" własne stopy ;)
    Odkąd Bubuś opanował niezwykle trudną sztukę jaką jest siedzenie, zdążyliśmy już opuścić dno łóżeczka o jedno piętro w dół i przestawić spacerówkę, alby maluch jechał przodem do kierunku jazdy. Ta opcja o wiele bardziej mu pasuje, bo może podziwiać widoki w całości, a tak tylko mama, abo tata. Spacery stały się jeszcze większą przyjemnością. Mały nie chce już leżeć plackiem, chce siedzieć i podziwiać. Nawet jak powieki mu już opadają, to i tak uparcie będzie siedział. Dopiero jak zaśnie (na siedząco) spuszczam mu oparcie na płasko. Zabawa też stała się całkiem inna. Nie ma mowy o leżeniu na plecach. Bawi się na siedząco, albo leżąc na brzuszku.
    A wczoraj porwał mamie ze stołu wafla, którego mama zajadała. Bawił się, pluł i stukał smoczkiem o stół. Aż tu nagle cisza jak makiem zasiał. Mama patrzy i co widzi? Uszczęśliwione dziecko przerabiające wafla na papkę. No to mama się przestraszyła (no bo przecież takiemu maluchowi chyba nie wolno dawać jeszcze waflów?), no i mama wafla dziecku wzięła. Protest był mocny głośny i dosadny. Dziecko uznało, że wie lepiej co mu wolno, a co nie. A jak się mały krzykacz uspokoił to mama wafla oddała, bacznie obserwując co się z owym smakołykiem dzieje. I tak oto Kubuś wczoraj jadł swojego pierwszego w życiu wafla ;)

czwartek, 11 października 2012

PUP + Dopisek

źródło: internet
    W poniedziałek byłam w PUPie. Jak powiedziałam bardzo miłej pani urzędniczce, że poszukuję pracy biurowej, najlepiej zgodnie z wykształceniem (budowlanka), nie pozostało jej nic innego jak tylko wyznaczyć mi datę kolejnej wizyty. Tak więc - tak jak mówiłyście - tak szybko pracy mi nie znajdą i posiedzę sobie na zasiłku - dostałam na pół roku. Jeszcze będę PUP przeklinać jak tylko będę gotowa wrócić do pracy, że niby Urząd Pracy, a pracy brak. No cóż jak to mówią - kobiecie nie dogodzisz :D Ta wizyta była w tempie ekspresowym. Aż się zdziwiłam, byłam druga w kolejce i po 10 minutach miałam już wszystko załatwione. A kolejka do rejestracji równie długa jak w dzień, w którym i mnie przyszło w niej stać. Zadziwiające ilu bezrobotnych rejestruje się codziennie do tego Urzędu. Gdy tak bezczynnie stałam w tej długaśnej kolejce za pierwszym razem dokładnie przestudiowałam wszystkie wywieszone w gablotkach oferty. Była ich niecała  sześćdziesiątka, ale tylko dwa z nich były skierowane również do kobiet. Reszta to pomocnik budowlany, cieśla, murarz, górnik... itd. Aż się boję tego czasu, kiedy przyjdzie mi szukać pracy. Póki co, siedzę w domu z synkiem i dobrze mi tak. :)


Dopisek: Moja mam ma dziś zabieg. Sama nie potrafiła mi wyjaśnić na czym ma on polegać. Sprawy kobiece. Martwię się.

niedziela, 7 października 2012

    Przeziębienie przyszło i odeszło zahaczając jeszcze o Misiaka. Bubusia jakoś choróbsko ominęło. Bywały momenty, kiedy był nieco marudny, ale to wszystko przez... uwaga... drugiego zębola :D Malutki siedzi już bardzo pewnie i sztywno. Coraz krócej i rzadziej śpi w dzień. Bawi się najlepiej najzwyklejszymi przedmiotami, łyżką drewnianą choćby, ale najatrakcyjniejszy jest nadal pilot do tv. Śmieje się praktycznie non stop i trzepota rączkami ;) Próbuje się przemieszczać, ale póki co wychodzi mu z tego tylko pełzanie.
   W zeszłym tygodniu byłam w PUPie ;) Stałam w kolejce całe dwie godziny. Jutro mam spotkanie z doradcą dla bezrobotnych. Mam nadzieję, że nie znajdą mi pracy, bo liczę na zasiłek, a nie chcę jeszcze iść do pracy, bo musiałabym Małego oddać do żłobka. Z jednej strony nuży mnie trochę siedzenie w domu, ale z drugiej... Umarłabym z tęsknoty za moim maleństwem :) Zasiłek to nie wypłata, będzie ciężko. Ale chcę trochę odchować synusia.