wtorek, 9 czerwca 2015

Jakoś to będzie...

 
  Ile razy moje uszy więdły od tych kilku prostych słów. Ile razy ogarniało mnie w związku z nimi niesamowite jakieś niedowierzanie. Ile razy krew w żyłach zaczynała jakoś tak dziwnie parzyć. "Jakoś to będzie..." rzucone w bezsilności i nie do końca świadomie działa na mnie jak płachta na byka. "Straciłam pracę, ale jeszcze mam poprzednią wypłatę, jakoś to będzie..." "Tonę w długach, ale kiedyś się z niech wykopię, jakoś to będzie..." "Jestem w ciąży z czwartym dzieckiem, tak na prawdę nie stać mnie nawet na dwójkę i nie mam czasu dla jednego, ale jakoś to będzie..." - słucham i nie wierzę czasem własnym uszom. Milion pytań się nasuwa na które nie ma odpowiedzi. I co dalej? Co teraz zrobisz? Słyszę tylko "nie wiem. jakoś to będzie". I teraz do mojej głowy wkrada się jedno absolutnie ważne pytanie: co ze mną jest nie tak? Dlaczego ja nie potrafię tak luźno i  beztrosko stwierdzić, dajmy na to: chcę mieć drugie dziecko, więc działajmy, jakoś to będzie... Lub, chcę na wakacje, mam pieniądze, w sumie to na coś innego, ale mam i chcę jechać, to jedźmy,potem się pomyśli, jakoś to będzie...Dlaczego ja jestem z tych powściągliwych co to muszą mieć wszystko zaplanowane i wybiegając w przyszłość widzą zagrożenia i miliard różnych opcji? Czasem ręce mi opadają kiedy słyszę niekiedy rażącą bezmyślność, ale czasem tej nieświadomości zazdroszczę. Bo w końcu jakoś zawsze jest jakoś. W sensie jakoś, ale jest.

Ps: a teraz przyznać się, kto kobietę zrozumiał?