niedziela, 22 stycznia 2012

Do ginekologa na klachy?

   W piątek wieczorem mieliśmy wizytę u ginekologa. Wchodzimy z Misiakiem, witamy się z lekarzem. Wizyta ta już którąś z kolei była, tak więc lekarz już nas rozpoznaje. Standardowo pada pierwsze pytanie: " I co słychać", "cóż, wszystko w porządku, nic niepokojącego się nie dzieje " - zeznałam zgodnie z prawdą. I nastąpiła cisza, z tych niezręcznych. "No to co? Dowiem się czegoś od Ciebie, czy mam trochę ciągnąć za język i pytać" - przerwał milczenie ginekolog. Zapytał uprzejmie i ze szczyptą humoru, a mimo to zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie niż dotąd. Pierwszą na myśl odpowiedzią przyszło mi zdanie: "Tak , tylko o czym ja do cholery opowiadać, skoro nic się nie dzieje? :/". Jakoś atmosfera się rozluźniła i lekarz popytał o to i tamto, przeszliśmy na usg, pooglądaliśmy synka trochę na ekranie, potem jeszcze kilka pytań i uregulowawszy rachunek pożyczyliśmy dobrej nocy i wróciliśmy szczęśliwie do domu.
I tak sobie teraz rozmyślam, że do następnej wizyty jakoś się chyba postaram bardziej przygotować. No bo przecież o czymś z tym lekarzem rozmawiać muszę, od tego go w końcu mam :) A swoją drogą jestem ciekawa o czym dyskutują inne ciężarne odwiedzając tego lekarza miesiąc w miesiąc tak jak ja.

   W weekend za to ruszyliśmy trochę z remontem kącika dla maluszka. Już nie mogę się doczekać efektu. Porwałam się trochę z siekierą na słońce i postanowiłam zrobić ozdobę na ścianę o kryptonimie Miś. Będzie to konstrukcja misia z naklejonych na siebie warstw płyt kartonowo-gipsowych. Trudno mi to opisać, ale może zrobię jakieś fotki i wrzucę jak już skończę... Zobaczymy.

2 komentarze:

  1. Też sie zastanawiam o czym tam mogą tyle gadać kobiety przede mną. Jedna siedziała w gabinecie 40min! Co oni tam do cholery robili?? Może jej męża pani doktor też badała :D:D:D no nie wnikam :D My na razie będziemy mieli maleństwo bardzo blisko siebie w obecnej jadalni i naprawdę będzie miało mały kącik. Pokój właściwy jest obecnie sypialnią przyszłych dziadków ale niedługo się przenoszą do siebie. Co prawda te pokoi poczeka jeszcze bo jest za daleko od nas i maluch naprawdę będzie już musiał być duży bo się tam nie bać spać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. My mamy małe mieszkanko. Jak to się mówi ciasne, ale własne :D I bobas ciągle będzie przy nas ;) Ale nawet gdybyśmy mieli większe, to i tak też chciałabym mieć maleństwo przy sobie ;)

    OdpowiedzUsuń

Cenię umiejętność wyrażania własnego zdania bez zbędnych wulgaryzmów i krytykę konstruktywną...
Oraz wysiłek włożony we wpisanie choć jednej literki w polu "Nazwa":)
Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowa. Każdego chętnego zapraszam ponownie :)