Złośnik - Kubuś w stanie złości różnego natężenia. Jak coś mu nie odpowiada dajmy na to uznał, że za długo już siedzi w łóżeczku. Albo chce koniecznie spróbować co mamusia, albo tatuś, albo ktokolwiek inny właśnie z apetytem je, a dana osoba się nie zorientuje i spróbować nie da. Albo nie potrafi czegoś dosięgnąć. Albo...,albo... można by pisać i pisać. Otóż w takich sytuacjach nasz dziewięciomiesięczny maluch wykrzywia twarz w komicznym grymasie udając warczącego psa. Podnosi górną wargę obnażając białe ząbki, przy czym marszczy nos i fuka raz po raz wdychając i wydychając świszczące powietrze przez nozdrza. Śmiejemy się wtedy, że zaraz zamieni się w zielonego olbrzyma i będziemy mówili do niego Hulk. Oczywiście jeżeli nic nie zrobimy, to po kilku takich ofukanych próbach Jakub zmieni się w końcu w Hulka i zacznie się ryk. Jak sobie z tym radzimy? Śmiechem. Malutki jest taki uroczy jak się tak złości, że nie da się na niego pogniewać. Przyłączamy się do niego i też fukamy, z tym, że robimy to z uśmiechem. Po chwilce Kubuś też już traktuje to jak zabawę i po złości nie ma śladu.
Gorzej, gdy złośnik wychodzi z pierworodnego bez ostrzeżenia. Gdy na przykład zabiorę mu coś, co sobie samodzielnie ściągnął ze stołu w wielkich trudach. Mówmy tu o komórce, pilocie czy szklance. Pewnie, że najpierw proszę żeby oddał, staram się nie zabierać mu nic znienacka, próbuję się często zamienić, ale dzieci jak dzieci, wolą to czego nie można. Więc jak mu coś zabiorę, albo zabronię. Jest złość, płacz, płacz? Ba, jest ryk, tupanie nogami i zgrzytanie zębami. Twarzyczka przybiera kolor purpury, po policzkach lecą wielkie łzy. I musimy uważać gdy młodociany siedzi, bo zazwyczaj rzuca się do tyłu i mógłby nieźle przygrzmocić tyłem głowy w podłogę. Tu już rozładowanie napięcia trwa dłużej i jest trudniejsze. Kubusia trzeba przytulić (i uważać, bo gryzie), a jak się trochę uspokoi najlepiej rozśmieszyć i zająć zabawą.
To i tak łagodnie przechodzi :) Ja miałam napady wręcz furii
OdpowiedzUsuńNo mam nadzieję, że na tym się skończy ;)
Usuńmój mały też się tak złości :D
OdpowiedzUsuńDzieci są takie podobne do siebie, a zarazem takie różne :)
Usuńmoja Zuza walila glowa w podloge a Zosia sie rzuca po podlodze:)
OdpowiedzUsuńOj... wyższa szkoła jazdy :)
UsuńSprawdza na ile może sobie z rodzicami pozwolić :)
OdpowiedzUsuńA o tym nie pomyślałam :D
UsuńU nas do tej pory było spokojnie - o dziwo..., ale ostatnio 1/2 mojej latorośli wymyślił sobie, że jak sobie powrzeszczy to będzie mu lepiej, więc jak się bardzo wkurza to drze się "aaaaa", że aż człowiekowi w głowie zadudni... Po tym mija mu i złość odpuszcza...
OdpowiedzUsuńLepsze to, niż jak pewnego dnia rzucając klockiem w ziemię wykrzyczał k... mać! O mały włos oczy z orbit mi wtedy nie wyskoczyły ze zdziwienia. Pozdrawiam
To musiał być niecodzienny widok... W takim wypadku to rzeczywiście lepiej, jak sobie pokrzyczy :)
Usuńheh musi zabawnie wyglądać :) "warczący piesek"
OdpowiedzUsuńO tak, przekomicznie ; )
UsuńNo jasne, że próbuje Was wybadać, na co mu pozwolicie, a na co nie. A jak za mało pozwalacie to złość. Tylko nie dajcie się zwariować:)
OdpowiedzUsuńZwariować idzie w sekundę, ale jakoś dajemy radę :D
Usuń