Ale do rzeczy, to czego ja nienawidzę wręcz robić przy dziecku to zwykła i niestety konieczna czynność pod tytułem przewinięcie pieluchy. Zdziwione?
Jak Mały był jeszcze rzeczywiście mały, nie większy od dobrego worka kartofli, czy innych ziemniaków to sprawa wyglądała jeszcze nie tak nerwowo. Brało się obesrańca na tak zwany przewijak i zwyczajnie ściągało się upaskudzoną pieluchę, delikatnie i ostrożnie, co by jajeczku nóżek przypadkiem nie powybijać. Po czym zakładało się świeżą po uprzednim wyczyszczeniu i wymazaniu odpowiednim specyfikiem tyłka. Trzeba było tylko przecierpieć smród i ewentualność posiadania kleksów z zawartości pampersa na ciele i garderobie własnej i osób otaczających przewijającego. Ot zwykła zmiana pieluchy przyjemna i radosna jak w tv...
Kilka miesięcy później, dzieciak starszy nieco, gabarytem i ruchliwością już nie przypomina nawet tego jajeczka, co to takie delikatne ze szpitala zostało wyniesione i tu sprawa zmiany pieluchy ma się następująco. Nadal ryzykujemy, że zostaniemy naznaczeni przez wierciucha kupką. Nadal nasze nozdrza cierpią, z tą różnicą, że wachlarz aromatyczny wydobywający się z nieszczęsnego okołopupowego zbieracza siuśków i tych twardszych jest bogatszy. Do tego jest możliwość, że delikwent zwieje nam z miejsca przewijania (bo przewijak już dawno stał się miejscem nieodpowiednim) zanim zdążymy dupkę umyć i nasmarować tudzież posypać odpowiednim specyfikiem.
ha ha u mnie to samo z Zosią stale mi ucieka:)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że nie jestem jedyna :)
Usuńmój Czarek powoli się uspokaja (tfutfu) bo odkąd zaczął się przemieszczać i więcej ruszać to zawsze mi zwiewał i wkładał różne części ciała w kupsko ;< nienawidzę tego robić!
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała móc to powiedzieć... :)
UsuńJa mojemu daję książeczkę w łapki (mam ich naszykowany cały stos przy przewijaku co by szybko móc wymienić, gdy się któraś znudzi) i dajemy radę. Bez nich byłby nie do utrzymania w miejscu ;)
OdpowiedzUsuńDobre! Na pewno wypróbuję! Dawała już zabawki i inne przedmioty przyciągające uwagę, ale zawsze coś innego poza zasięgiem było ciekawsze :)Tylko książeczek nie dawałam :)
Usuńja wolę tu teraz zmieniać pieluchę niż jak był noworodkiem ;) chociaż czasem się wnerwiam jak mi się próbuje obrócić na brzuch ;)
OdpowiedzUsuńCo dziecko to inne i matki też z resztą :)
UsuńJa jak moje były małe to jeszcze zmiana pieluchy jakoś uchodziła, ale zmienić pieluszkę czyjemuś dziecku to już inaczej :D ale się zmieniało bo co było robić ? :)
OdpowiedzUsuńP.S. Szycie...nienawidzę...nie potrafię, ale mała została wytypowana do zrobienia lalki i nie miałam wyboru :)
Faktycznie czyjemuś dziecku to już wyższa szkoła jazdy ;-)
UsuńJa lubię nawet szyć tylko brak mi czasu, albo po prostu kopa w dupę ;-)
No my tego problemu pozbyłyśmy się siadając na nocnik. Powiem że dość wcześnie zaczęła siadać i siuśki jak siuśki lądowały w pieluszce w mniejszej lub większej ilości ale mała nauczyła się pokazywać że robi kupe i to już robiła na nocnik. Wiec może spróbuj nauczyć kupe robić na nocnik a siku jak się uda ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, spróbujemy. W sumie im wcześniej tym lepiej :-D
Usuńja też muszę się nieźle nagimnastykować przy zmianie pieluchy, coby mi synu nie zwiał :/ no i oczywiście coś do rąk zawsze dostaje, żeby za wymazane jajka nie łapał ;) nocnik niestety złem ostatecznym jest i spierdziela z niego jeszcze szybciej ;)
OdpowiedzUsuńŻeby to było takie proste u wszystkich dzieci... Niestety...
UsuńHeh, przypomniałaś mi czasy, kiedy Mati wiał mi z gołym tyłkiem na widok pieluchy :)
OdpowiedzUsuńTo już było jakiś czas temu, nie? ;-)
UsuńWiek uciekiniera :D:D Skąd ja to znam! :D
OdpowiedzUsuńUcieka aż mu skarpety zlatują;-)
Usuńa potem goń takiego delikwenta ;P ja zawsze wtedy puszczałam Maksia z gołą pupą :D
OdpowiedzUsuńGorzej jak ta pupa jeszcze nie umyta ;)
UsuńCzekamy na małego obesrańca!:)
OdpowiedzUsuń