czwartek, 7 marca 2013
Zmęczenie materiału.
Chyba każda matka przeżywa tak zwane zmęczenie materiału, popada w czarną rozpacz i kryzys osobowości emanując postawą "bez noża nie podchodź!". Nie ma się co oszukiwać, są momenty, kiedy najchętniej schowałabym głowę w piasek, albo tak jak dziś - krzyczałabym nie oszczędzając gardła popełniając rękoczyny w kierunku syna. Tak, tak chęci, chęciami - na nie wpływu nie mamy, ale nie musimy się chęciom poddawać, prawda? Co prawda pokrzyczałam sobie w poduszkę, ale do rękoczynów się nie posunęłam. Cóż takiego mógł poczynić niespełna roczny chłopiec, by doprowadzić swoją matkę do stanu targania włosów z głowy, spytacie. Dużo nie trzeba, wystarczyło, że zastałam gagatka przy kuchennej szafce z nożem w ręce. I nie wkurzyło mnie to, że po raz setny dziś otworzył szafkę mimo stanowczych zakazów, ani to, że stał tam z bosą stopą, z której wcześniej zdążył zdjąć skarpetkę. Wkurzyło mnie to, że mógł zrobić sobie krzywdę i byłaby to moja wina. Zagotowało się we mnie w momencie, dzieciaka hop do łóżeczka, a ja? Polazłam sobie z jasiem (poduszką) pokrzyczeć do łazienki. Jak wróciłam Kubuś patrzył na mnie jakby mówił: "stało się coś mamo" z nutką troski i ten właśnie wzrok powalił mnie na łopatki. Wszystkie złe emocje ze mnie zeszły i poszliśmy się razem pobawić na podłodze. Teraz wiem po co ktoś wymyślił te durne zabezpieczenia do szafek i wiem już też, że wcale nie są durne ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja tam zabezpieczeń nie używałam ale wszystkie noże przeniosłam wysoko, oprócz tego wyniosłam do innego pomieszczenia wszelkie chemiczne preparaty z kuchni i łazienki itp. ;)
OdpowiedzUsuńTylko ja nie bardzo mam gdzie to wszystko pochować...
UsuńJa pochowałam po prostu trochę wyżej. Noże miałam między talerzami na wyższej półce :) Wybielacze i płyny wyniosłam do spiżarki ale dysponuje dodatkowy pomieszczeniem, na szczęście, bo bez tego bym umarła ;/
UsuńJesli nie masz jak przenieśc to inwestuj w zabezpieczenia, Mały tak samo się nauczy że to się nie da otworzyć :)
No trzeba będzie:)
UsuńDzieci od zawsze były i będą ciekawskie. Ale masz rację czasem trzeba sobie pokrzyczeć
OdpowiedzUsuńOj trzeba, trzeba ;)
UsuńJak byłam mała to wiązali mi szafki żeby nie grzebała w nich :D
OdpowiedzUsuńTo też nie głupie rozwiązanie :)
UsuńMy też wiążemy szafki:) A dzieci zawsze będą rozrabiać moja Zośka od dwóch dni chodzi poobdzierana bo nie wyrobiła na zakręcie:)
UsuńJa też mam chwile kryzysu, krzyki, płacz.
OdpowiedzUsuńPrzechodzi mi kiedy widzę oczęta słodkie mojej Natalki;)
Tak. Wzrok dziecka potrafi zdziałać cuda :)
UsuńNiestety dzieciaczki zawsze sięgną po to co nie trzeba.
OdpowiedzUsuńDobrze, że już wiesz, że durne zabezpieczenia nie są wcale takie durne;D
Pozdrawiam serdecznie.;)
I zajrzą tam gdzie nie trzeba
UsuńKażda mama ma małe kryzysy i chce jej się krzyczeć i beczeć, ale wszystko przechodzi jak ręką odjął właśnie za sprawa naszych dzieci :)
OdpowiedzUsuńTak to właśnie działa ;)
UsuńA ja zatarasowalam wejście do kuchni taboretem i koniec zabawy :P
OdpowiedzUsuńKryzys jest normalną rzeczą - najważniejsze, że odreagowałaś w sposób nieszkodzący Kubusiowi :)
OdpowiedzUsuńAle to Mały cwaniak jest! Musisz mieć oczy dookoła głowy ;)
Głowa do góry, lepiej zabezpieczyć te "ogniska zapalne" i mieć po prostu spokój. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChyba tak
UsuńCoś chyba jest w powietrzu, że jesteśmy takie "bleee"...
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe
UsuńCzasem niełatwo być rodzicem :) ale dobrze, że o wiele więcej jest tych radości :) Ja czasem moje dziewczyny mam ochotę wysłać w kosmos :D
OdpowiedzUsuńHe he ją sama czasem mam ochotę uciec w kosmos :D
UsuńKażda taka sytuacja czegoś uczy. Gdyby tak nie było to wszyscy bylibyśmy teraz na poziomie rozwoju ślimaka. Ona na pewno nie ma ani zmartwień, ani radości, ani kryzysów, ale raczej nikt takim ślimakiem być nie chce. Wyszło troche metaforycznie, puenta jest taka abyś się nie przejmowała:)
OdpowiedzUsuńJa znalazłam sposób na szafki... do kilku powsadzałam zabawki małego
OdpowiedzUsuńTo też jakiś sposób... :)
UsuńTakie zmęczenie materiału zdarza się każdemu i nie ma co się obwiniać. Tylko próbować odpocząć i nabrać dystansu. Wiem, że przy dziecku nie jest to proste, ale może jednak? Choć pół dnia dla samej siebie?
OdpowiedzUsuńEch marzenia...
UsuńJa kiedyś Kacpra ratowałam przed wylaniem goracej zupy na siebie. Cóż tak go uratowałam że mu łokciem prawie oko podbiłam:/
OdpowiedzUsuńCiesz się, że uratowałaś. Mnie moja mama nie uratowała i wylałam sobie zupę na nogę - do dziś mam bliznę...
UsuńRzeczywiście warto się wykrzyczeć na boku w takiej sytuacji..
OdpowiedzUsuńU nas szafki w kuchni są punktem nr jeden w codziennym "porządkowaniu" przez małą pracusię:) heh ale wszystko co niebezpieczne udało się pochować poza zasięgiem jej rąk:)