Pojechaliśmy wczoraj do przychodni przyszpitalnej na kontrolę z Bubusiem. Po ściągnięciu szyny przy oględzinach widać było, że nieusztywniona rączka jeszcze Malutkiego boli. A, że Synuś to takie małe, bardzo ruchliwe dziecię, to lekarz musi mieć pewność, że kość się zagoiła by można było rączkę uwolnić. Bo na takim etapie rozwoju o upadki nie trudno. Ostatecznie szyna wróciła na swoje miejsce i będzie nam towarzyszyć jeszcze przez kolejne dwa tygodnie. A potem kolejna wizyta kontrolna. Mam nadzieję, że ten czas już wystarczy i pozbędziemy się tego (nie)zbędnego ciężaru.
Zastanawialiście się jak z unieruchomioną rączką radzi sobie nasz dzielny mały facecik? On, całkiem nieźle. My, gorzej. Jak to? A no tak, że niezwykle absorbujący, uwielbiający zabawy i zajmujący bobas stał się jeszcze bardziej absorbujący i zajmujący. Bo przecież Maluchowi trzeba jakoś zorganizować czas, który dotąd poświęcał na raczkowanie, wspinanie, stanie i puszczanie. Tak więc Kubuś praktycznie nie schodzi mi z rąk. Staram się z nim chodzić trzymając go pod paszkami, podtrzymuję przy meblach, żeby mógł się bawić tak jak dotychczas. Oczywiście sztuka utrzymania równowagi na własnych nogach jest jeszcze trudniejsza, ale Kubuś jest uparty i nie poddaje się. Oprócz tego dużo siedzimy na podłodze i bawimy się razem w a kuku, robienie min i dziwnych dźwięków, łaskoczemy, zaczepiamy itd. Czyli wszytko to co dotychczas tylko dużo dłużej, więcej i częściej. Czasem uda mu się trochę poczołgać po podłodze jak ma na tyle siły, żeby podnieść się na jednej rączce. Z leżeniem na brzuszku nie ma problemów, ale jak nie można sobie poraczkować tam gdzie się chce, to już nie to samo. Za to u mojej mamy jest inaczej. Bo u mojej mamy jest chodzik. Tak, wiem chodzik to samo zło i teraz doskonale mogę się o tym przekonać, jak widzę jak Kubuś sobie z nim radzi. Ale cóż zrobić. Stwierdziliśmy, że chwila w tym diabelnym wynalazku mu nie zaszkodzi. A przynajmniej da i nam i jemu trochę wytchnienia. Widać, że przynosi mu to ulgę, bo może sobie usiąść i swobodnie oprzeć szynę o blat chodzika, a drugą rączką bawi się do woli. Żeby tego było mało Bubusiowi dokuczają dziąsła, a zasypianie dotąd proste i przyjemne stało się mordęgą. Mordęgą dla nas oczywiście, bo Kubuś bawi się w najlepsze do pierwszej w nocy. Wydaje mi się, że pozbawiony dużej dawki ruchu ma po prostu za dużo energii, przez co mniej śpi. Ponadto Maluch się nam ostatnio strasznie rozgadał. Był etap powtarzania "ma", teraz doszło do tego "da" i czasem zdarzy się "ta" i "ba". Wyciąga rączkę po to co chce dostać i na przemian zaciska pięść i prostuje paluszki. Na hasło "gdzie jest mamusia" i "gdzie jest tatuś" patrzy na odpowiednią osobę. I na koniec umiejętność, której nauczył się wczoraj. Uwaga, uwaga.... Kubuś nauczył się karmić pieska chrupkami i ma z tego niebywałą radochę :) Acha, i jeszcze jedno, co odkrył już jakiś czas temu:
|
Zdjęcie kiepskiej jakości, ale pokazuje świetnie to co ma pokazywać ;) |
Oj na pewno mu ciężko, przed Wami długie dwa tygodnie, ale taki pogodny maluszek na pewno dobrze to zniesie. trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńOn to na pewno dobrze zniesie, ale dla nas to będzie zdecydowanie cięćki czas :)
UsuńŚliczny jest i super sobie radzi!
OdpowiedzUsuńA Ty jesteś dzielna mamuśką, robisz wszystko jak trzeba i też mu pomagasz.
:) Mam nadzieję ;)
UsuńCieszę się, że tak wspaniale dajecie sobie radę. Na szczęście z każdym dniem coraz bliżej "uwolnienia".
OdpowiedzUsuńJa nie uważam, że chodzik to zło. Moja siostra w nim chodziła jak skończyła 5 miesięcy, Oliwia też tak zaczęła. Oczywiście nie spędzały w nim całego dnia tylko po kilka minut, i jak na razie ani u siostry (19 lat), ani u Oliwki (11 miesięcy) żadnych nieprawidłowości nie wykryto. Tylko ostatnio chodzik schowałam, bo Mała czuła się w nim tak pewnie ( w końcu śmiało chodzi już za rączkę i coraz częściej stawia samodzielne kroki}, że tak w nim pędziła iż na świat nie zważała ;) Trzeba tylko pilnować, aby był ustawiony na odpowiedniej wysokości...
U nas chodzik to teraz praktycznie konieczność, ale gdyby nie szyna to byśmy chodzika nie używali.
UsuńWażne że już po strachu
OdpowiedzUsuńTak, zawsze mogło być gorzej...
UsuńMy może nie do 1,00 w nocy, ale za to do 23,00... już mnie to zaczyna dobijać :) Niech te zęby się pospieszą :))
OdpowiedzUsuńTak, niech wyjdą i po krzyku :)
Usuńach, będzie tylko lepiej, zobaczysz ;*
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję :)
UsuńSynuś zaczyna się interesować zawartością szafek? ;) Może to i lepiej, że lekarz taki ostrożny. Z dziećmi to lepiej dmuchać na zimne.
OdpowiedzUsuńTak, a zwłaszcza tymi z papierami :)
Usuńno to Kubuś mimo wszystko zadowolony ;) żeby tylko szybko się zagoiło...
OdpowiedzUsuńOby... :)
UsuńSzybko zleci:) A Kubuś jest przecudowny:)
OdpowiedzUsuńPrzy dziecku czas szybko leci, więc może i te dwa tygodnie szybko zlecą ;)
UsuńDopiero nadrobiłam zaległości..
OdpowiedzUsuńJaki biedny maluszek:(