Ostatnio wyciągnęłam na ślepo kredki, kolorowe kartki , klej, nożyczki, zakreślacze i patyczki do lodów. Kuba z wielkim zadowoleniem bazgrał po kartkach, a ja z Najstarszym robiliśmy główki na patykach.. Ja swoją robiłam z myślą o Kubie więc co rusz pytałam go o to czego jeszcze brakuje i jaki ma mieć kolor. Efekt wyszedł bardzo ciekawy, nie dość, że Kuba wysiedział cały czas powstawania pracy i nie marudził.to jeszcze się świetnie bawił.
To ponadto gotowa już buźka została ochrzczona imieniem Pipi, dowiedziałam się, że ma pięć lat, lubi pić kakałko i grać na gitarze. I przez kolejne dwa dni była najlepszym przyjacielem Kuby. Kiedy synek bawił się autkami, Pipi bawił się razem z nim, a kiedy poszliśmy na spacer Pipi został położony w łóżeczku i przykryty starannie kocykiem. Nie sądziłam, że taki za przeproszeniem kawałek papieru może zostać obdarzony taką sympatią mojego dziecka, więc idąc tym tropem w planach mam przedstawienie z papierowych stworzeń w roli głównej. Uwieczniony na zdjęciu obok Pipi niestety już w teatrzyku uczestniczył nie będzie gdyż przepadł w czeluściach śmietnika zalany mlekiem i płatkami. Ale pamiątkowe zdjęcie zdążyłam zrobić.
Dziś ugniataliśmy masę solną, z którą Kubuś miał styczność pierwszy raz w życiu i był nią absolutnie zachwycony. Na początku jak wrzuciłam wszystkie składniki do miski Kuba chyba myślał, że robię jakieś ciasto i przyglądał się z daleka. Ale jak tylko go zawołałam i powiedziałam, że potrzebuję pomocy... O matulu złota jak się oczka Jego zaświeciły na myśl o włożeniu ręki do tej masy co tak palce oblepia. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Wyrobiliśmy masę, Kuba bawił się wciskając paluchy w kulki z ciasta i odbijając widelce. Nawet zdążył polizać swoją masę i stwierdzić, że jest pyszna. Potem lepił ze mną ślimaka, obserwował bacznie jak kulam długiego "makarona" i zawijam go na wzór lukrecji, by chwilę później próbować powtórzyć to samodzielnie. Masy solnej mieliśmy dużo to postanowiłam jeszcze ulepić rybkę. Ja lepiłam, a Kuba dzielnie kulał mi makaroniki i małe kuleczki na łuski i cieszył się, że lepi rybkę z mamą. Aż w pewnym momencie usiadł mi na kolanach i dalej robił kuleczki, tylko nieco wolniej i wolniej aż przestał kulać w ogóle, po chwili zorientowałam się, że Kuba po prostu zasnął :D
Kilka ostatnich łusek zrobiłam sama. Teraz jak nasze zwierzaki się wysuszą będzie można je pomalować.
Jakie świetne pomysły:) Też lubię takie zabawy, przyda mi się już niedługo :)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
UsuńŚwietne pomysły. Ja do zadań plastycznych się nie nadaję, jedynie kolorować mogę godzinami, reszta to dla mnie katorga. Nie mówiąc już o tym, że brak mi wyobraźni do takich rzeczy. Znacznie lepiej spisuje się tutaj Mąż
OdpowiedzUsuńNa szczęście do dobrej zabawy z dzieckiem nie trzeba wielkiego talentu :)
UsuńWow, rybka i ślimaczek wyglądają cudownie ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię również do mnie pod adres Asport-Junior.pl ;)
Dziękuję, obrosłam w piórka :P
UsuńSuper, super, super. Takie zabawy są jednymi z najlepszych. Rozwijają i zbliżają:) I nie każdy musi być artystą:) ważne żeby próbować :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOoo zbliżają i to jak :D
UsuńJakie przecudne dzieła! Uwielbiam taką zabawę, a nawet mogę powiedzieć, że UWIELBIAMY :*
OdpowiedzUsuńŚwietnie, my także :)
UsuńBardzo fajne pomysły, pewnie też tak się będziemy bawić jak synek będzie wystarczająco duży:)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z tą masą solną. Zabawa fajna i rozwijająca. Super :)
OdpowiedzUsuń