środa, 25 maja 2016

Druga ciąża, szczęście podwójne.

 
  To już 18 tydzień ciąży, drugi semestr, łaaa sama nie mogę uwierzyć jak ten czas leci szybko, przez palce przecieka. Wokół wszystko się zmienia, we mnie się zmienia i ja się zmieniam. Mdłości odpuściły już na całe szczęście, choć nie powiem, czasem jeszcze mnie się tam podniesie. Brzuszek już wystaje do przodu i zaczyna przeszkadzać z lekka, ale odzyskałam trochę życiowej energii, ufff... Żegnaj misiu zapadnięty w sen ciążowy! Witaj mamo ciężarna rezolutna, kreatywna i waleczna! No przynajmniej do pierwszej połowy dnia, później poziom energetyczny zaczyna się wyczerpywać, ale jestem dobrej, naiwnej nadziei, że wraz ze wzrostem ciąży, energia będzie wzrastać proporcjonalnie, tak jak to było przy pierwszej ciąży. Dzidziuś też się zmienia w brzuszku, rośnie i wierci się. Czuję jak się rusza, jeszcze subtelnie i delikatnie, ale wiem na pewno, że to co czuję to moje dziecko, tego nie da się pomylić. Gdzieś w internetach wyczytałam, że na tym etapie dziecko już potrafi słyszeć głosy i je rozpoznaje. I przyznać muszę, że coś w tym jest. Dzidziuś reaguje na głos swojego starszego brata. Nie na mój, nie ma taty, tylko właśnie na Kuby głos. Nigdy by mi to nie przyszło do głowy, a jednak.
    Kocham te chwile! Kiedy wieczorem kładę się na plecach, Kuba przykłada do brzuszka swoją głowę, pyta gdzie jest dzidziuś i przykłada tam uszko swoje ciekawe. Słucha... A jak nic nie usłyszy mówi do dzidziusia, klepie mnie po brzuchu, łaskocze i "pierdzi ustami" i znowu mówi i potem spokojnie nasłuchuje. A ja czuję jak dzidziuś się rusza i w moment słyszę Kubę za każdym razem tak samo podekscytowanego, szczęśliwego i zdumionego nieco jak woła do mnie radośnie "Mamusiu! Ja słyszę bul,bul!" Serce mi rośnie tak bardzo, że idzie się udusić. Szczęścia jakie wtedy czuję nie da się opisać żadnymi znanymi mi słowami. Patrzę na buzię mojego dziecka, Kuby, który jeszcze wczoraj zdawałoby się był takim dzidziusiem w brzuszku. Widzę jego emocje, jego szczęście jak słucha tego upragnionego bul,bul. Widzę żal i smutek kiedy płacze, że nie umie się doczekać kiedy dzidziuś się urodzi. I mnie jest smutno, kiedy jemu jest smutno, ale jednocześnie jestem przeszczęśliwa, że on tak bardzo czeka, że chce i kocha. W końcu patrzę na tą małą, dużą buzię i myślę sobie, że mam wszystko, jestem szczęściarą. Nie muszę mieszkać w pałacu, ani nawet w dużym domu, nie muszę jeść kawioru czy innych ośmiornic. Wystarczy mi mieszkanie i ziemniaki na obiad, ale muszę czuć i przeżywać takie chwile jak te, o których pisałam wyżej. Być otoczona miłością.