wtorek, 29 maja 2012

Pij mleko - będziesz wielki. Albo i nie.

    Niestety nasze dzidzi wielkie nie będzie, bo dziś potwierdziło się moje przeczucie, że Kubuś ma uczulenie na mleko. Odstawiłam mleko, sery itd. jakieś półtora tygodnia temu (a może dłużej) jak malutki dostał okropnej wysypki na buzi. Dostaliśmy maść uniwersalną od lekarza i tyle. Bo lekarz nie miał pojęcia co to może być. Jak zasugerował uczulenie pokarmowe, od razu przyszło mi na myśl mleko. Tak więc owo podejrzane mleko poszło w odstawkę, buziuchnę smarowaliśmy maścią i po wysypce nie było widać ani śladu. By się upewnić, że właśnie mleko jest winowajcą, wczoraj pozwoliłam sobie a pół szklanki tego białego płynu i ... Dziś rano dzidziuś obudził się już z krostkami na czole. Tak więc posmarujemy maścią, poczekamy, aż się wygoi i następną próbę mleczną podejmiemy dopiero za kilka miesięcy.
  
Z cyklu mamuś i synuś:
Poranek, pora wstać.
synuś: łeeee...
mamuś: jeszcze nie, jeszcze pięć minut
synuś łeeee... (no wstawaj już rano)
mamuś: no już już
i gdy tylko mamusi buzia pojawia się nad buzią synusia
synuś: [uśmiech od ucha do ucha]
:D



Ps. Malutki tak pięknie zasnął wczoraj w swoim łóżeczku i spał jak aniołek spokojnie, że aż z mamusi i tatusia wyszły diabełki ;)

piątek, 18 maja 2012

Ach ta migrena.

    Migrena trwa ze mną wiernie odkąd skończyłam jakieś dwanaście lat. Wierna jak suka, choć niechciana. Przez czas ciąży miałam względny spokój na szczęście. A bałam się napadów bólu, bo nie mogłam brać żadnych mocniejszych leków. Teraz też leki odpadają, bo karmię piersią, a migrena już zdążyła o sobie przypomnieć. Po prawdzie nie w takim nasileniu jak zazwyczaj, ale jednak. A miałam nadzieję, że opuściła mnie już na dobre. Wiem, wiem, zaraz ktoś sobie pomyśli, że migrena to wcale nie choroba, tylko wymówka i tylko silniejszy ból głowy. Otóż nie. Kto tego nie doświadczy na własnej skórze, albo chociaż nie będzie świadkiem takiego mocnego napadu, nie będzie nawet wiedział z czym wiąże się słowo migrena. 
    A jak właściwie wygląda mój osobisty napad bólu w najgorszej postaci? Dla ciekawych krótko go opiszę. Nie ból, bo tego opisać nie sposób, ale inne objawy jak najbardziej. Zacznijmy od żołądka. Jednocześnie odczuwam głód i nudności, z przewagą raczej psychicznego wstrętu do jedzenia. A w szczytowym momencie, kiedy ból jest nie do zniesienia przybiegają wymioty. Następnymi bohaterami niech będą ciało i skóra. Na ciele wypełzają dreszcze, skóra natomiast rozpalona. Gorączka dorzuca do pieca. Twarz ma wrażenie niebawem wyparować. Teraz oczy. Nieznoszące jakiegokolwiek światła puchną, a powieki same się zamykają. Mimo to oczy pieką i łzawią. Uszy. Nikogo pewnie nie zdziwi jak napiszę, że uszy nie tolerują dźwięków. A szept odbierają jak mowę przez megafon, który tępo odbija się aż gdzieś w mózgu. Nogi jak z waty domawiają posłuszeństwa. Świat wiruje wokół głowy.
Chyba niczego nie pominęłam. Na szczęście dla mnie nie  zawsze kończy się, aż tak silnym bólem, zazwyczaj jest on słabszy, a objawów jest mniej.

piątek, 11 maja 2012

Dlaczego Kubuś ma ubarny krótki rękawek?!

    Przede wszystkim, dziękuję dziewczyny za rady. Kubuś nocami już tak nie charczy. Bardzo przydatny okazał się spray do noska z soli morskiej :D Co do nawilżacza to nadal takowego nie zakupiliśmy i już tego nie zrobimy. Znajoma nam taki pożyczyła i niestety z przykrością stwierdzam, że nie daje takiego efektu jakiego się spodziewaliśmy, jedyny z niego pożytek to taki, że odrobinę schładza powietrze o nawilżeniu nie ma mowy, nie czuć żadnej różnicy. Po odparzeniu prawie nie ma śladu. Nadal walczymy z potówkami. Ech, idealnie nie może być. Nasza dzidzia jest wrażliwa bardzo na ciepło i bardzo nie lubi się przegrzewać. I szlak mnie trafia jak na spacerze, w upalny dzień teściowa uparcie przykrywa naszego Synka kocem. Biedny się męczy potem, przebiera i kopie nóżkami, bo mu za ciepło. Budzi się i marudzi, a buzia w moment obleci mu rumieńcem. A jak go nie przykryje kocem, to powie, że za cienko ubrany.  Z resztą nie tylko ona. Dokoła wciąż słyszymy, żebyśmy maluszka przykryli, abo ubierali cieplej bo zmarznie. Ale dlaczego właściwie miałabym to robić skoro ma ciałko całe cieplutkie i śpi sobie w najlepsze snem sprawiedliwego? Bo ludziom się wydaje, że zmarznie? Naprawdę nie rozumie. Ja oczywiście tych wszystkich "dobrych rad" nie słucham i ubieram Kubusia tak, by się nie przegrzał, a jak mi go teściowa kocem przykryje, to ja go zaraz odkopie. Chciałabym ją zadowolić, ale jak widzę jak malutki się męczy to nie mogę. Przecież Jego komfort jest ważniejszy niż zaspokojenie babcinej nadopiekuńczości. Ale poza takimi drobnymi mimowolnymi złośliwościami wcale nie jest tak źle, jak się tego obawiałam. Może dlatego, że teściowa  nie jest u nas częstym  gościem.

czwartek, 3 maja 2012

   Zaliczyliśmy już pierwszą wizytę u lekarza. Szczęśliwa jestem mogąc powiedzieć, że Kubuś jest zdrowy  i bardzo ładnie przybiera na wadze. Jakiś dziwny oddech, przy którym zadawało się słychać szmery, okazał się objawem wysuszonego powietrza. Fakt, w mieszkanku mamy powietrze wysuszone na wiór. Postanowiliśmy więc zakupić nawilżacz powietrza. Ale to wcale nie taka prosta sprawa jakby się wydawało. Ceny takich urządzeń są dość wysokie, a jakość nie zawsze idzie w parze z ceną. Czytam opinie użytkowników takich cudeniek  w necie, ale te są bardzo zróżnicowane, i bądź tu mądry. Misiak pojechał do dużego sklepu, żeby kupić takowy z gwarancją. Pomyśleliśmy sobie, że przecież w takich sklepach są doradcy i ludzie, którzy teoretycznie powinni się znać na towarze, który sprzedają. Ale oni polecają towar, który akurat mają na sklepie, co jest zrozumiałym ich obowiązkiem. A mnie nie uśmiecha się wydać kilku setek na coś, z czego nie będę zadowolona :/ I chyba jeszcze przez jakiś czas zmuszeni jesteśmy żyć w pokoju z nienawilżonym powietrzem. Ech... Oprócz niepokojącego oddechu, martwiły nas także, poważne odparzenie pieluszkowe, które na szczęście już się ładnie goi. A to za sprawą specjalnej maści robionej w szpitalu na oddziale pediatrycznym, gdzie ma przyjemność pracować moja teściowa. A jak już jesteśmy przy dolnych partiach ciałka, to muszę się poskarżyć na gazy. Zwłaszcza wieczorem maluszek nie umie zasnąć bo go męczą te paskudne gazy i trzeba mu masować brzuszek, żeby mu  przeszło trochę i się uspokoił. Sama nie wiem co już mam robić. Bardzo uważam na to co jem, a jemu i tak nie przechodzi:(